Joanna Jabłczyńska, odtwórczyni roli Marty Konarskiej opowiada o dziesięciu latach pracy na planie serialu „Na Wspólnej”. Dziesięć lat temu pierwszy raz zjawiłaś się na planie „Na Wspólnej”. Jak wspominasz ten dzień?Pamiętam go bardzo dobrze. Dokładnie 9 grudnia, w moje 17. urodziny, znalazłam się na planie serialu. Byłam bardzo podekscytowana – hala wyglądała okazale, miałam grać u boku aktorów, którzy zawsze byli dla mnie wzorem.... Było to ogromne przeżycie, choć pamiętam, że początki były dla mnie bardzo trudne. Po obejrzeniu pierwszych odcinków miałam wrażenie, że nie dało się tego oglądać (śmiech). Tak naprawdę cała ekipa musiała się wszystkiego nauczyć, bo wcześniej nie było w Polsce tego typu produkcji – codziennej, długoterminowej i pochłaniającej mnóstwo czasu. Od operatorów kamer, przez aktorów, po scenarzystów, przeszliśmy niezłą szkołę. Teraz mogę powiedzieć, że chodzę z podniesioną głową i z dumą mówię, że gram w takim serialu, a nie w ten czas Marta bardzo się zmieniła. Patrząc z perspektywy czasu, jak oceniasz jej przemianę?Marta na szczęście jest coraz bardziej podobna do mnie. Scenarzyści dodali jej trochę życia, pasji. Na początku była bardzo cichą, spokojną osobą. Wtedy grała jeszcze z nami Matylda Damięcka i jej postać była pisana jako bohaterka przebojowa, pełna energii, a Marta miała ją równoważyć. Taki był początek. Przez dekadę Marta przede wszystkim dojrzała – na początku była nastolatką, 16 – letnią uczennicą. Teraz jest dojrzałą kobietą, miała męża, ma dziecko, dorobiła się nawet kochanka (śmiech) i przeżyła kilka prawdziwych dramatów. Chyba można o niej zacząć mówić, że zaczyna być człowiekiem doświadczonym przez wszystkich sytuacji, które dotknęły Martę, która najbardziej zapadła Ci w pamięć?Będzie może to dziwne, ponieważ nie jest to miły wątek, ale to wątek gwałtu. To było niezwykłe, ponieważ nikt nigdy wcześniej nie poruszał takiego tematu. Pamiętam, że nasz scenarzysta - Piotr Jasek bardzo długo forsował, taki, a nie inny rozwój wypadków. Mogę zdradzić, że na początku był dość duży opór przed poruszeniem tematu, który był i chyba nadal jest, tematem tabu. Mieliśmy bardzo dużo wątpliwości. Długo przygotowywałam się do zagrania tego wątku i nawet zdecydowałam się obciąć włosy, bo dowiedziałam się, że kobiety, które przeżyły taką tragiczną sytuację tak postępowały. W tej scenie obcinałam swoje własne włosy, nie perukę! To chyba był najbardziej znaczący moment, o którym na pewno nie zapomnę. Joanna Jabłczyńska o gwałcie, zdradzie i rozwodzie Wideo: Gwałt, AIDS, nałogi… tematy tabu nie są obce „Na Wspólnej”. Myślisz, że w tym tkwi sukces serialu?Na pewno wątki, które poruszają żywe problemy przyciągają widzów. Ludzie lubią skandale, poruszanie tematów tabu. Mam nadzieję, że nie tylko oglądają te wątki w serialu, ale także nad nimi debatują i może choć trochę przyczyniamy się do zmiany myślenia na niektóre tematy, rozpowszechnienia prawidłowych postaw. Sama, kiedy mam czas, oglądam „Na Wspólnej” i muszę przyznać, że się wciągam w losy pozostałych bohaterów, poruszają mnie ich losy. Tak naprawdę dobrze znam tylko swój wątek, nie czytam scenariuszy i nie orientuję się, co się dzieje u innych życzyłabyś Marcie w kolejnych latach „Na Wspólnej”?Trochę spokoju i radości z dla siebie jako aktorki?Więcej trudnych scen. Lubię wątki, w których mam co grać, kiedy scenarzyści piszą sceny, które są wyzwaniem. Co prawda przy takich scenach widzowie płaczą, ale zawsze cieszę się, że mam okazję je grać. Nie lubię scen o niczym, o codzienności, przysłowiowego robienia zakupów. Chciałabym też zagrać wątek komediowy, coś śmiesznego. Od kilku reżyserów, scenarzystów usłyszałam, że podoba im się, jak płaczę, natomiast ja chciałabym pokazać swoją drugą twarz, rozśmieszyć widzów. Z drugiej strony, jak wspomniałam, te wzruszające momenty są bardzo emocjonujące dla widzów, więc poddaję los Marty w ręce witaliśmy Nowy Rok, jaki ten rok będzie dla Joanny Jabłczyńskiej? Pracowity (śmiech). Przede wszystkim skupiam się na nauce, aktywnościach poza serialowych. Zastanawiam się nad kursem maklerskim i zdaniem egzaminu radcowskiego. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie można wyjść na rower. Oczywiście w dalszym ciągu Wspólna, ponieważ ja ze Wspólnej nie zrezygnuję!Rozmawiała Sylwia Strockaautor: TVN Komentarze (7)pokaż wszystkie komentarzeukryj najgorzej ocenianepokaż wszystkie komentarzePomoc | Zasady forumPublikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. TVN nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Joanna Jabłczyńska oraz Piotr Podgórski zapraszają na konferencję "Show me, don't tell me". Pokażą Ci aspekty prawne w biznesie, których każdy powinien
Fit biz Dieta Zdrowie Ćwiczenia Fit light Odchudzanie Uroda Wellness Dziecko Rower Bieganie Kulturystyka Twoje konto Para 3. Joanna Jabłczyńska i Piotr Kiszka Joanna Jabłczyńska Znamy ją przede wszystkim z serialu "Na Wspólnej", gdzie gra Martę Hoffer. Po raz pierwszy na scenie pojawiła się kiedy miała 8 lat. Jako solistka występowała z zespołem "Fasolki" w kraju i za granicą. Poza tym występowała w programach dla dzieci (Tik-tak, Teleranek). Kilka lat temu zaczęła też dubbingować filmy. Szukano pilnie dziewczynki, która potrafi śpiewać do bajki "Smok Puff" i ktoś polecił właśnie ją. Poprzedniczka wybrana podczas castingów po prostu rozchorowała się, a Krzysztof Kołbasiuk uparł się, że tej roli nie może czytać dorosła aktorka udająca dziecko. Od tamtej pory jej głos można było usłyszeć w takich produkcjach jak "Król Lew II", "101 Dalmatyńczyków", "Grinch - świąt nie będzie", "Mała Syrenka". Poza tym jako sukces traktuje udział w "Dziadach" w reż. J. Englerta w Teatrze Telewizji. Podkreśla, że wiele zawdzięcza rodzicom, którzy bardzo ją wspierali i poświęcali swój czas jeżdżąc z nią na castingi. Dzięki temu zagrała główną rolę w filmie dla dzieci "Trzy szalone zera" , a także pojawiła się w filmach "Wyrok na Franciszka Kłosa", "Duża przerwa" , "Nigdy w życiu" . Wie, że aktorstwo to trudny i niepewny zawód, dlatego zdecydowała się na bardziej praktyczne wykształcenie. Obecnie jest studentką prawa. "Taniec z gwiazdami" oglądała w studio kibicując Kubie Wesołowskiemu. Wspomina, że program od początku bardzo się jej podobał. Tak bardzo, że marzyła o tym, żeby samej zatańczyć na parkiecie studia i udało się! Piotr Kiszka Podobnie jak większość tancerzy, początki swojej kariery tanecznej wspomina podobnie. Po raz pierwszy na lekcje tańca został zaprowadzony siłą, miał wtedy 8 lat. Jego wychowawczyni podobno stwierdziła, że Piotr ma "dryg" do tańca, a mama postanowiła nie zaprzepaścić talentu syna i zapisała go do szkoły tańca. I miały rację, bo jego niechęć nie trwała długo. Jego najważniejsze osiągnięcia taneczne to: wielokrotny tytuł Mistrza Okręgu Podkarpackiego, i V-ce Mistrzostwo Okręgu Lubelskiego, finały Akademickich Mistrzostw Polski w tańcach latynoamerykańsich. Piotr tańczył również w formacji tanecznej "Takt" z Chełma, z którą trzykrotnie zdobył tytuł Mistrza Polski Formacji Tanecznych oraz VI miejsce na Mistrzostwach Świata we Lwowie. Ma klasę taneczną S (najwyższa klasa międzynarodowa) w tańcach latynoamerykańskich. Poza tym Piotr jest absolwentem Akademii Rolniczej, jako magister inżynier rolnictwa specjalizuje się technice komputerowej w inżynierii rolnej. Jego dyplom jednak kurzy się w szufladzie, bo jego prawdziwe powołanie to taniec. Ponad dwa lata temu zrezygnował z udziału w turniejach tanecznych i założył własną szkołę tańca w Stalowej Woli. Nigdy nie myślał o udziale w programie "Taniec z gwiazdami". Na casting przyjechał, bo chciał, żeby ktoś obiektywny ocenił jego taneczne umiejętności. Okazało się, że nie tylko usłyszał najbardziej budującą w swoim życiu opinię, ale dostał propozycję wystąpienia w Redakcja 26-600 Radom Ul. Okulickiego 39, IIP TEL: 48 380 30 62 wew. 12 E-mail: biuro@ Szanowny Czytelniku! Dbamy o bezpieczeństwo Twoich danych. Nie zmieniamy naszych uprawnień. 05SOi7P.